Przejdź do głównej zawartości

Zbigniew Stonoga

Co prawda nie tutaj, lecz na prywatnym profilu opisałem jakiś czas temu sylwetki kilku polityków. Tym razem chciałbym poruszyć temat osoby może nie związanej stricte z polityką, ale kręcącej się w jej okolicach, zarazem przedsiębiorcy, politycznego więźnia, autora piosenek, właściciela fundacji oraz kogoś, kto wie chyba trochę za dużo: Zbigniewa Stonogi.

Z kwestii czysto formalnych: p. Stonoga urodził się w 1974 roku z Ozimku (woj. opolskie). Posiada wykształcenie średnie techniczne. Żonaty, ma jednego syna.

O jego wcześniejszych etapach kariery politycznej można powiedzieć tylko, że jakaś tam była. Był związany z parlamentarzystami Samoobrony takimi, jak Wanda Łyżwińska czy Sławomir Izdebski (organizator nieudanych protestów rolników w 2015). Podobno doradzał również Andrzejowi Lepperowi, aczkolwiek któregoś razu Stonoga miał być przezeń określony mianem niebezpiecznego.

Lata 2014-2015 w polskiej polityce zasługują chyba na obszerny materiał, by dobrze wytłumaczyć co, kto, jak i z kim. W każdym razie, Stonoga był jedną z tych postaci, które właśnie wtedy ukazały się opinii publicznej być może nie z powodu poglądów, ale z powodu akt pewnej afery.

Ale cofnijmy się o kilkanaście lat, do roku 2002. Wtedy to Stonoga po raz pierwszy ląduje w areszcie, rzekomo za pedofilię. Co dziwne, nie został rozpoznany, ale śledztwo dalej się toczyło (ach to polskie sądownictwo). Ostatecznie został wypuszczony, po czym wyjechał do Niemiec. Tam dowiedział się, że jest ścigany listem gończym. W latach 2004-2006 otrzymał 89 (sic!) wyroków, które ostatecznie uniewinniono. Napisał w międzyczasie list do ówczesnego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry, używając dość dużej ilości inwektywów (bardzo dla niego typowych). Do koperty wrzucił karaluchy, rzekomo pochodzące z celi. Po wyjściu z aresztu w całkiem sprytny sposób zemścił się na jednym z funkcjonariuszy, wręczając mu łapówkę w postaci sprzętu RTV, po czym na niego doniósł. Notabene, tegoż funkcjonariusza de facto oskarżył o śmierć matki, która podczas jednej z oględzin miała dostać zawału i ostatecznie tego nie przeżyć.

Stonoga odciął się od polityki, pracował w biurze poselskim, potem zajął się importem samochodów z zagranicy, jednak dalej był zapraszany do sądów - a to jako świadek, a to jako oskarżony, lub też poszkodowany. Liczba uniewinniających wyroków stała się trzycyfrowa (co w pewnym momencie bardzo mocno podkreśli).

Kilka lat względnego spokoju skończyły się w 2012 roku, gdy to nie mógł dogadać się z Fiskusem odnośnie zwrotu podatku VAT (po przymusowych zwolnieniach pracowników Stonoga stracił niespełna 2 miliony złotych). Rozwiesił baner z napisem Zamknęliśmy bo wypierydolił nas nas urząd skarbowy Warszawa Targówek na kwotę 1 900 000 zł. Dziękujemy ci zasrany fiskusie (literówka była celowa). W międzyczasie zwyzywał komornika czy policjantów, którzy zatarasowali mu wjazd do jednego z salonów (słynne W***********j za bramę, bo cię odholuję). Podczas Euro 2012 jeździł po Polsce samochodem oklejonym napisami Dziękuję ci za***na Polsko czy Złodzieje z Wiejskiej. Wszystko to sprawiało, że wyrobił sobie etos buntownika, zainteresował swą osobą wiele osób. To miało mu się potem bardzo przydać. Zdążył jeszcze dobrać się do ówczesnego Rzecznika Komendy Głównej Policji, Mariusza Sokołowskiego. Sprawa niby błaha - Sokołowski miał nie zapłacić za sylwestrowy pobyt w jednym z hoteli, na który został zaproszony przez Tomasza Karolaka (tego aktora, co weźmie wszystko). Stonoga wykupił jego dług, nagłośnił sprawę a Sokołowski odszedł na emeryturę.

Tak więc nadchodzi rok 2014. Stonoga wstępuje do Kongresu Nowej Prawicy, choć też dość szybko z niego występuje. Niewiele później rozpoczyna się kampania prezydencka a niewiele po niej - parlamentarna. Z jednej strony trwa kongres założycielski .Nowoczesnej, z drugiej Stonoga na swój profil na Facebook'u wrzuca kilka tysięcy zdjęć. Nie byle jakich zdjęć.

Chodziło o aferę podsłuchową. Co prawda, już w 2014 tygodnik Wprost zaczął o niej informować, ale to Stonoga ją nagłośnił. Do dzisiaj nie wiadomo, skąd je otrzymał. Jedna z wersji mówi, że od Jacka Kurskiego, inna - że znalazł je na jakichś tajemniczych chińskich serwerach. Skądkolwiek by nie pochodziły, to znajdowały się na nich osoby z NBP, PKO, NIK-u, Rządu Ewy Kopacz, i wiele, wiele innych. Na bazie rosnącej popularności oraz mimo wszystko dobrych chęci oczyszczenia Polski, Stonoga zarejestrował ugrupowanie Stonoga Partia Polska. Program był dość rzeczowy i konkretny: 16 punktów dotyczących uproszczenia procedur dla przedsiębiorców, obniżki podatków, częściowego zwolnienia z płacenia podatku dochodowego, rozliczenie przeszłości, wprowadzenie odpowiedzialności osobistej urzędników, reforma Policji i Wymiaru Sprawiedliwości. Stonoga pod hasłem Twój strzał w "10" ruszył w kraj, zaś na spotkania miały wysoką frekwencję, nawet jeśli odbywały się w godzinach około południowych w środku tygodnia. Bynajmniej nie kończyło się na ludziach młodych - spory odsetek stanowili również (o dziwo) emeryci. Wydawać by się mogło, że wszystko idzie w dobrą stronę, nawet jeśli SPP było regularnie pomijane w sondażach (podobnie jak Konfederacja rok temu). Niestety, było zbyt pięknie. PKW odmówiła rejestracji list komitetu w województwie zachodniopomorskim, tłumacząc się nieprawidłowościami, błędnymi danymi czy też wpisaniem na listy osób już nieżyjących. Ostatecznie, KWW SPP został zarejestrowany w 19 z 41 okręgów (gdyby udało się zarejestrować jeszcze 2 to komitet miałby dostęp do publicznej debaty), więc jakichkolwiek szans na przebicie nie było. Najmniejszych. Ostatecznie, SPP i tak otrzymał najlepszy wynik spośród komitetów, które nie zarejestrowały wszystkich list (niespełna 43 tysiące głosów dały 0,28% poparcia).

Zbigniew Stonoga w 2015


I tutaj pojawia się pytanie - dlaczego, pomimo swego rodzaju komitywy między Stonogą a Korwinem, panowie nie zdecydowali się na wspólny start? W końcu ich programy były podobne, zaś gdyby zsumować ich głosy, to wynik wynosiłby.... 5,04%! Ciężko powiedzieć, na ile mandatów bo się to przełożyło (można spekulować, że około 10), ale Stonoga w Sejmie by się znalazł. Uzyskałby immunitet, który byłby mu potem niezwykle potrzebny.

W każdym razie, jest 25 października 2015, gdy Stonoga wygłasza swe płomienne przemówienie, komentujące wynik wyborów. Tego nie da się opisać, trzeba to po prostu obejrzeć.

Prawdę mówiąc, w jego treści obrywa się niemal każdemu, poza Korwinem i w sumie PO jest pominięta, poza jednym zdaniem. Z powodu dużej ilości inwektywów i wyzwisk pozwolę sobie nie przytaczać cytatów z tego komentarza. Ci co widzieli, mają swoje zdanie, ci co nie widzieli - niech obejrzą i sami skomentują.

Co ciekawe, w 2019, Stonoga udzielił wywiadu gazecie NIE!, w którym, po pokazaniu mu przeróbek jego przemówienia przyznał, że żałuje tego, co powiedział. Mimo tego, po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych powiedział kilka podobnych słów w identycznym tonie, komentując ich wynik.

Uspokoiwszy się po wyborach, Stonoga zarejestrował fundację i ponownie wyruszył w Polskę. Tym razem zbierał pieniądze, głównie dla rodzin niemających dachu nad głową, lub mogących go stracić z powodu ich fatalnego stanu technicznego. Były to osoby niepełnosprawne, które bez jego pomocy nigdy nie mogłyby sobie pozwolić na taki wydatek. Z pewnościa w ten sposób ocieplił swój wizerunek, lecz sielanka nie trwała długo.

W 2017 roku miał stawić się do odbycia wyroku za rzekome oszustwo przy sprzedaży jednego z samochodów.... w 2009 roku. Myślę, że słusznie uznał to za odpowiedź osób oskarżonych w aferze podsłuchowej, której akta ujawnił. Nie stawił się jednak, wysłano za nim list gończy, podobno miał wówczas przebywać w Monte Carlo, z którego został jednak doprowadzony. Rok później przedłużono jego aresztowanie w związku z pojawieniem się nowych zarzutów.

Wszystkie jego problemy z prawem osiągnęły apogeum w 2019 roku. Stanął wtedy przed sądem wraz z rodziną i kilkorgiem innych oskarżonych za spowodowanie strat w spółce Viamot opiewających na sumę bagatela 42 milionów złotych. Sam Stonoga zawnioskował jednak o odsunięcie sędziego i prokuratora od prowadzenia rozprawy.

Kilka tygodni temu, po wpłaceniu poręczenia majątkowego opuścił areszt. Ciężko zliczyć, ile łącznie wyroków usłyszał, w ilu rozprawach brał udział i co jeszcze go czeka. Obecnie wręcz gloryfikuje kandydata Koalicji Obywatelskiej (bardzo mocno przez niego zruganej kilka lat temu), Rafała Trzaskowskiego, zarazem w dość prymitywny sposób obrażając liderów Konfederacji. Nie muszę mówić, że mimo wszystko powoduje to stopniowy odpływ osób z jego profilu, przynajmniej sądząc po komentarzach pod zamieszczonymi przez jego postami.

Co czeka Zbigniewa Stonogę? Ciężko powiedzieć, kiedy z powrotem trafi do aresztu i pod jakim zarzutem tym razem. Wiem jedno - o tym człowieku nadal będzie głośno.

Ogłoszenie: w najbliższym czasie planuję wrócić do bardziej regularnego publikowania wpisów (kilka z nich jest w wersji roboczej i czeka na dokończenie), lecz myślę, że będę kontynuował serię biografii osób mniej lub bardziej powiązanych z polityką. W tym miejscu mam prośbę: chciałbym opisać osobę Michała Falzmanna, zaś nie chcę opierać się jedynie na filmie Oszołom Jerzego Zalewskiego. Jeżeli ktoś z was posiada może jakieś opracowania dotyczące zarówno afery FOZZ-u, jak też samej jego osoby, lub (być może) posiada też jakiś namiar do jego żony, p. Izabeli, bym mógł z nią nieco porozmawiać to byłbym bardzo wdzięczny!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Serbia - niedoceniany kraj w sercu Bałkan

Bajkę o tytule Asterix i Obelix zna niemal każdy. Jednym z jej głównych wątków jest walka małej galicyjskiej wioski z Imperium Rzymskim, w której Galowie stawiają najeźdźcy dziki opór. Dlaczego od tego zacząłem? Otóż jest w Europie kraj, który de facto otoczony przez inaczej myślących sąsiadów, uparcie trzyma się swojego zdania, pomimo nacisków z zewnątrz. Jest więc niczym owa galijska wioska. W czym tkwi sekret, skąd owa siła do trwania przy swoim , pomimo wyśmiewania i wyszydzania? Dlaczego w ogóle tak się stało? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wybrałem się do Serbii (o której mowa), by dokładnie to poznać i zrozumieć. Zapraszam zatem na opowieść o wycieczce do tego unikatowego kraju! Na początku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wybrałem się właśnie do Serbii? Chcąc na Bałkany mogłem przecież wziąć Chorwację, Macedonię, Albanię, Czarnogórę czy ewentualnie Bułgarię. Wymieniłem te kraje nieprzypadkowo. To właśnie one pojawiają się w głowie większości po połącze...

Jak nie zostać skreślonym

Poznajecie się. Pierwsza randka, druga, trzecia..... a nie, czekaj... No właśnie, trzeba coś zrobić, żeby w ogóle na pierwszej się nie zakończyło. Tym razem spróbuję, bazując na własnych doświadczeniach oraz usłyszanych historiach wywnioskować, co robimy nie tak już na samym początku znajomości. Od razu zaznaczę - dotyczy to osób poznanych poprzez chociażby Badoo, Sympatię, czy tam inne Tindery. Generalnie pierwszym błędem i to dotyczącym obu stron jest sytuacja, w której zbytnio odwlekamy pierwsze spotkanie. Każdy się chyba zgodzi, że internetowa konwersacja a rozmowa w realu to dwie odrębne sprawy. Ich wspólnym mianownikiem jest praktycznie używany doń język. Zaczyna się od tego, że zdjęcia nie oddają pełni tego, jak dana osoba wygląda. Podobną sytuację mieliśmy w ostatniej edycji programu Rolnik Szuka Żony , gdy kandydatka jednego z rolników okazała się wyglądać zupełnie inaczej na zdjęciach, niż wizytówce. Ale nie o samo zdjęcie chodzi - może się okazać, że za dużo dowiec...