Przejdź do głównej zawartości

PŚ w Wiśle nieco subiektywnym okiem

Witajcie!

Na początku jesteście zapewne nieco zdziwieni. Nie dziwię wam się, gdyż z reguły witam się w inny sposób. Dzisiejszy wpis nie będzie jednak poświęcony polityce, stąd też nieco inny ton.

Przed kilkoma dniami rozpoczął się kolejny sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich, zarazem 15-ty, w którym uczestniczę jako kibic. Korzystając z kilku wolnych chwil, postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma moimi spostrzeżeniami.

Kalendarz

Osoby, które nieco dogłębniej spojrzały na tegoroczny kalendarz mogą widzieć trochę różnic w porównaniu do roku ubiegłego. Nic dziwnego, bowiem w przeciągu kilku najbliższych miesięcy będziemy mieli: 23 konkursy indywidualne, 8 konkursów drużynowych, Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa Świata w lotach, Willingen Five (nowość), Igrzyska Olimpijskie oraz turniej Raw Air.
Ponadto, będą aż 4 weekendy z lotami, gdzie będzie można oddać nawet 33 skoki (mniej więcej). Oprócz tego, po zniesieniu prekwalifikacji dla najwyżej sklasyfikowanej "10" klasyfikacji Pucharu Świata nawet najlepsi będą musieli brać udział w kwalifikacjach.
Dlatego przysłowiowego konia z rzędem temu, który będzie w stanie przez ten długi i męczący sezon utrzymać wysoką formę. Nie będę nawet próbował obstawiać, kto tym zawodnikiem będzie.

Postawa Polaków

Pozwolę sobie ująć to w ten sposób - weekend dla Polaków był taki słodko-gorzki. Co prawda, mamy Kamila Stocha na podium, Piotra Żyłę, Stefana Hulę i Dawida Kubackiego w 10-tce oraz Macieja Kota w 20-tce, ale oprócz nich praktycznie żaden Polak nie odegrał jakiejkolwiek znaczącej roli. Jedynie można być zadowolonym z postawy Jakuba Wolnego, któremu niewiele zabrakło do zdobycia pierwszych od prawie dwóch lat punktów Pucharu Świata. Wspomnę jeszcze o Aleksandrze Zniszczole, który zakwalifikował się do konkursu...i tutaj można zakończyć opowieść.
Niestety, spośród 12-tu wystawionych do kwalifikacji Polaków (dodatkowych 6-ciu przysługiwało nam z racji bycia gospodarzem imprezy) do konkursu weszło ledwie 7-miu, z czego tylko "żelazna piątka" zdobyła punkty. Panowie Żidek (nowy trener kadry B) i Maciusiak (trener kadry C): coś jest tu ewidentnie nie tak.

Przygotowanie skoczni

To był chyba największy mankament tych zawodów. Skocznia w Wiśle jest tak skonstruowana, że zawodnik, chcąc osiągnąć przynajmniej 130 metrów leci dosyć wysoką parabolą w drugiej fazie lotu. Do tej pory nie było z tym dużego problemu, z racji tego że w dotychczasowych zawodach w Wiśle leżał naturalny śnieg.
Tym razem jednak był to sztuczny śnieg, który już w piątek stał się bardzo nierówny. Kilku zawodników zaliczyło dość groźnie wyglądające upadki: Ville Larinto, Vojtech Stursa, Daiki Ito czy Denis Korniłow to tylko pierwsi z brzegu. Ilość podpartych skoków, lub takich z problemami przy lądowaniu jest zbyt duża, by móc ją tak momentalnie policzyć.

Dysonans

Mała ciekawostka: w niedzielnym konkursie indywidualnym aż 29 z 30 punktujących zawodników stanowili reprezentanci 6 najlepszych reprezentacji z sobotniego konkursu drużynowego. Jednym spoza tej grupy był Fin, Antti Aalto. W 'punktach' nie zobaczyliśmy ani bardzo dobrze spisujących się rok temu Rosjanina Klimowa czy Francuza Descombes-Sevoie'a. Nie było tam też ani Simona Ammanna, ani Romana Koudelki. Jest to o tyle niepokojące, gdyż skoki coraz bardziej robią się sportem niszowym, gdzie wyniki robią przedstawiciele tylko tych najbogatszych reprezentacji. A trochę egzotyki jest mile widziane w każdym sporcie.
Nie dziwią mnie nieco strapione miny panów Schallerta (trener Czechów) i Ariefiewa (trener Rosjan) po skokach swoich podopiecznych. Rosjanie awans do drugiej serii drużynówki zawdzięczają poniekąd szczęściu (wyraźnie lepsi Finowie skakali właściwie we dwójkę) a nawet bez dyskwalifikacji Lukasa Hlavy Czesi by się w drugiej serii nie znaleźli. Ponadto, żaden z reprezentantów tych nacji nie zdobył indywidualnie choćby punktu.

Junshiro Kobayashi

Co tu dużo mówić - największe zaskoczenie in plus całego weekendu. Japończyk już w piątek skakał naprawdę dobrze, w sobotniej drużynówce pokazał co potrafi, jednak czy ktoś obstawiał go jako zwycięzcę? Wydaje mi się, że naprawdę mało kto.
______

Juz za tydzień zawody w Kuusamo. Jedyne, czego możemy być pewni odnośnie konkursów tam rozgrywanych to fakt, że nie możemy być pewni niczego.

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Serbia - niedoceniany kraj w sercu Bałkan

Bajkę o tytule Asterix i Obelix zna niemal każdy. Jednym z jej głównych wątków jest walka małej galicyjskiej wioski z Imperium Rzymskim, w której Galowie stawiają najeźdźcy dziki opór. Dlaczego od tego zacząłem? Otóż jest w Europie kraj, który de facto otoczony przez inaczej myślących sąsiadów, uparcie trzyma się swojego zdania, pomimo nacisków z zewnątrz. Jest więc niczym owa galijska wioska. W czym tkwi sekret, skąd owa siła do trwania przy swoim , pomimo wyśmiewania i wyszydzania? Dlaczego w ogóle tak się stało? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wybrałem się do Serbii (o której mowa), by dokładnie to poznać i zrozumieć. Zapraszam zatem na opowieść o wycieczce do tego unikatowego kraju! Na początku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wybrałem się właśnie do Serbii? Chcąc na Bałkany mogłem przecież wziąć Chorwację, Macedonię, Albanię, Czarnogórę czy ewentualnie Bułgarię. Wymieniłem te kraje nieprzypadkowo. To właśnie one pojawiają się w głowie większości po połącze...

Zbigniew Stonoga

Co prawda nie tutaj, lecz na prywatnym profilu opisałem jakiś czas temu sylwetki kilku polityków. Tym razem chciałbym poruszyć temat osoby może nie związanej stricte z polityką, ale kręcącej się w jej okolicach, zarazem przedsiębiorcy, politycznego więźnia, autora piosenek, właściciela fundacji oraz kogoś, kto wie chyba trochę za dużo: Zbigniewa Stonogi. Z kwestii czysto formalnych: p. Stonoga urodził się w 1974 roku z Ozimku (woj. opolskie). Posiada wykształcenie średnie techniczne. Żonaty, ma jednego syna. O jego wcześniejszych etapach kariery politycznej można powiedzieć tylko, że jakaś tam była. Był związany z parlamentarzystami Samoobrony takimi, jak Wanda Łyżwińska czy Sławomir Izdebski (organizator nieudanych protestów rolników w 2015). Podobno doradzał również Andrzejowi Lepperowi, aczkolwiek któregoś razu Stonoga miał być przezeń określony mianem niebezpiecznego . Lata 2014-2015 w polskiej polityce zasługują chyba na obszerny materiał, by dobrze wytłumaczyć co, kto, jak...

Jak nie zostać skreślonym

Poznajecie się. Pierwsza randka, druga, trzecia..... a nie, czekaj... No właśnie, trzeba coś zrobić, żeby w ogóle na pierwszej się nie zakończyło. Tym razem spróbuję, bazując na własnych doświadczeniach oraz usłyszanych historiach wywnioskować, co robimy nie tak już na samym początku znajomości. Od razu zaznaczę - dotyczy to osób poznanych poprzez chociażby Badoo, Sympatię, czy tam inne Tindery. Generalnie pierwszym błędem i to dotyczącym obu stron jest sytuacja, w której zbytnio odwlekamy pierwsze spotkanie. Każdy się chyba zgodzi, że internetowa konwersacja a rozmowa w realu to dwie odrębne sprawy. Ich wspólnym mianownikiem jest praktycznie używany doń język. Zaczyna się od tego, że zdjęcia nie oddają pełni tego, jak dana osoba wygląda. Podobną sytuację mieliśmy w ostatniej edycji programu Rolnik Szuka Żony , gdy kandydatka jednego z rolników okazała się wyglądać zupełnie inaczej na zdjęciach, niż wizytówce. Ale nie o samo zdjęcie chodzi - może się okazać, że za dużo dowiec...