Przejdź do głównej zawartości

Czy Kubica ma szanse na dobry wynik? | F1

Do tej pory pisywałem jedynie o skokach narciarskich i polityce (jak sama nazwa wskazuje), ale uznałem, że muszę też skupić się na jeszcze jednej, dość ważnej z punktu widzenia polskiego kibica rzeczy.

Na początek odrobinę wprowadzenia - każdemu, kto choć trochę oglądał F1 zespołu Williams przedstawiać nie muszę. To (obok McLarena) jedyna prywatna ekipa, która pomimo wielu perturbacji dalej trwa w tym sporcie i nie ma zamiaru stąd odchodzić. To również jedna z najbardziej utytułowanych ekip lat 90., pionier w dziedzinie aktywnego zawieszenia, czy ultra małego tylnego skrzydła (które ostatecznie jednak nie weszło do użycia). Niestety, od 1997 roku ekipa nie zdobyła żadnego tytułu czy to jako konstruktor, czy to któryś z jeżdżących w jej barwach kierowców. Mało tego, w maju minie 7 lat od ostatniej wygranej w wyścigu, zaś w czerwcu - 3 lata od ostatniej wizyty na podium. Co więcej, wskutek fundamentalnego błędu, ostatnia produkcja - model FW41 okazał się, kolokwialnie mówiąc, crapem, co w połączeniu z kierowcami raczej średniej półki (Lance Stroll i Siergiej Sirotkin raczej mistrzami nie byli) dało ekipie ostatnie, 10. miejsce w ostatnim sezonie.

Roberta Kubicy nikomu przedstawiać nie muszę - pierwszy Polak, który wystartował w wyścigu F1, odniósł kilka znaczących sukcesów, lecz pechowy wypadek w Ronde di Andora w 2011 roku brutalnie przerwał karierę krakowianina (który de facto rok później miał roku jeździć w Ferrari). Obrażenia prawej ręki były na tyle poważne, iż, gdyby dotyczyło to przeciętnego Kowalskiego, to takowa nie zostałaby uratowana, mogłoby się skończyć amputacją. Mimo tego, po kilku latach Polak wrócił do kokpitu i pojawiły się głosy, że miałby wrócić do normalnego ścigania w F1. Niestety, kiepsko spisującego się w Renault w 2017 roku Joylona Palmera zastąpił Carlos Sainz, zaś petrodolary Siergieja Sirotkina pozbawiły Polaka szans na wyścigowy kokpit właśnie w ekipie Franka Williamsa na ubiegłoroczny sezon. Mimo tego, Polak kilka razy testował FW41 podczas oficjalnych treningów, lecz osiągane przez niego czasy niewiele mówią, gdyż skupiał się ona raczej na testowaniu nowych rozwiązań, aniżeli osiąganiu dobrych czasów.

Ale w zeszłym sezonie sytuacja się zmieniła. Lawrence Stroll, ojciec jeżdżącego w ekipie z Grove Lance'a Strolla wykupił znajdujący się w poważnych finansowych tarapatach zespół Force India (który będzie startował pod nazwą SportPesa Racing Point BWT), co sprawiło, że Kanadyjczyk przeszedł do tegoż właśnie. Chodziły pogłoski, że miałoby to nastąpić jeszcze w trakcie sezonu, jednak tak się nie stało. Jako, że kontrakt został podpisany na 3 lata, to Strollowie byli zmuszeni zapłacić ekipie Williamsa nieco $$$ za jego zerwanie, co podreperowało sytuację budżetową ekipy. Po wtóre, dzięki zatrudnieniu juniora Mercedesa, George'a Russella, ekipa otrzymała zniżki na dostarczane silniki (od 2014 roku bolidy Williamsa napędzają jednostki Mercedesa, co okazało się być bardzo dobrą decyzją), co również poprawiło finanse ekipy. No i przez ten jeden rok SMP, sponsor Sirotkina również wpompował nieco piniążków na konta ekipy, dzięki czemu, pierwszy raz od pewnego czasu pieniądze przestały być problemem. Wtedy oto pojawił się Orlen, który wyłożył na stół trochę większą kwotę niż przed rokiem, co w połączeniu z nowym tytularnym sponsorem, firmą RoKiT sprawiło, że Polak w końcu będzie mógł ścigać się przez cały sezon.


Tego jegomościa przedstawiać nikomu nie muszę


Niestety, w połowie lutego świat obiegły niepokojące informacje. Tuż przed rozpoczęciem zimowych testów w Montmelo pod Barceloną ekipa odwołała tzw. dzień filmowy. Działa to w taki sposób, że może przejechać nie więcej niż 100 kilometrów, ale mimo wszystko jednak ma okazję do sprawdzenia bolidu. Akurat to nie było zbyt dużym problemem, gdyż mówimy tu o dystansie ledwie 1/3 przeciętnego wyścigu. Potem jednak pojawiły się opóźnienia w wyprodukowaniu części i de facto zespół stracił 2,5 dnia testów, czekając, aż bolid pojawi się na torze.

FW42 w akcji, za kierownicą Russell
I tutaj dochodzimy do sedna, mianowicie: dlaczego Williams potrzebował aż tyle testowania? Jak napisałem wyżej, ubiegłoroczna konstrukcja nie była w stanie zapewnić kierowcom możliwości walki o wysokie pozycje, więc tegoroczna musiała zostać zaprojektowana niemalże od zera. To oznacza, że Williams nie jest te 2,5 dnia, ale aż rok w plecy w porównaniu do pozostałych ekip. FW42 powstał niemalże od nowa. Zmiany wprowadzone na ten sezon co prawda mogą odrobinę zmienić układ stawki, lecz nie są aż tak kolosalne, by rywale musieli podobnie projektować swe bolidy od zera.

Co to oznacza? Zamiast dostępnych 8 dni testów, Williams wykorzystał tylko 5,5. Co prawda, dzień filmowy się odbył, ale to o wiele za mało, by móc wystarczająco dobrze poznać samochód. Co więcej, czasu zostało stracone jeszcze więcej, gdyż na ostatnie 2 dni zabrakło wystarczającej ilości części zamiennych, co zmusiło ekipę do przystopowania i zmniejszenia planowanej do pokonania ilości okrążeń, które były, jak można się domyślać, na wagę złota.

George Russell, wyścigowy partner Roberta Kubicy przyznał: skłamałbym, gdybym powiedział, że nie jesteśmy w tej chwili najwolniejszym zespołem. Sam Kubica stwierdził, że pierwsze wyścigi będą raczej podobne do testów, więc można wnioskować, że nie należy spodziewać się zbyt dobrych rezultatów. Trzeba tutaj jednak powiedzieć jasno: dysponujemy tutaj jedynie czasami z testów oraz doniesieniami prasowymi dziennikarzy. Nawet wypowiedzi kierowców nie można brać w stu procentach na poważnie. Czy FW42 faktycznie będzie najwolniejszy?

George Russell w firmowych barwach

Zarówno dyrektor techniczny, Paddy Lowe, jak też kierowcy wspomnieli jednak, że konstrukcja prowadzi się zupełnie dobrze. Być może, kilka pierwszych wyścigów będzie gorzką pigułką do przełknięcia dla fanów Polaka oraz ekipy. Jeżeli jednak nie popełniono fundamentalnego błędu przy projektowaniu, to różnica tkwi jedynie w odpowiednim ustawieniu auta. A to, czy FW42 podzieli los kolegi sprzed roku, czy jednak umożliwi ekipie walkę przynajmniej o punkty dowiemy się niebawem. Otwierające sezon GP Australii już 17 marca!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Serbia - niedoceniany kraj w sercu Bałkan

Bajkę o tytule Asterix i Obelix zna niemal każdy. Jednym z jej głównych wątków jest walka małej galicyjskiej wioski z Imperium Rzymskim, w której Galowie stawiają najeźdźcy dziki opór. Dlaczego od tego zacząłem? Otóż jest w Europie kraj, który de facto otoczony przez inaczej myślących sąsiadów, uparcie trzyma się swojego zdania, pomimo nacisków z zewnątrz. Jest więc niczym owa galijska wioska. W czym tkwi sekret, skąd owa siła do trwania przy swoim , pomimo wyśmiewania i wyszydzania? Dlaczego w ogóle tak się stało? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wybrałem się do Serbii (o której mowa), by dokładnie to poznać i zrozumieć. Zapraszam zatem na opowieść o wycieczce do tego unikatowego kraju! Na początku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wybrałem się właśnie do Serbii? Chcąc na Bałkany mogłem przecież wziąć Chorwację, Macedonię, Albanię, Czarnogórę czy ewentualnie Bułgarię. Wymieniłem te kraje nieprzypadkowo. To właśnie one pojawiają się w głowie większości po połącze...

Zbigniew Stonoga

Co prawda nie tutaj, lecz na prywatnym profilu opisałem jakiś czas temu sylwetki kilku polityków. Tym razem chciałbym poruszyć temat osoby może nie związanej stricte z polityką, ale kręcącej się w jej okolicach, zarazem przedsiębiorcy, politycznego więźnia, autora piosenek, właściciela fundacji oraz kogoś, kto wie chyba trochę za dużo: Zbigniewa Stonogi. Z kwestii czysto formalnych: p. Stonoga urodził się w 1974 roku z Ozimku (woj. opolskie). Posiada wykształcenie średnie techniczne. Żonaty, ma jednego syna. O jego wcześniejszych etapach kariery politycznej można powiedzieć tylko, że jakaś tam była. Był związany z parlamentarzystami Samoobrony takimi, jak Wanda Łyżwińska czy Sławomir Izdebski (organizator nieudanych protestów rolników w 2015). Podobno doradzał również Andrzejowi Lepperowi, aczkolwiek któregoś razu Stonoga miał być przezeń określony mianem niebezpiecznego . Lata 2014-2015 w polskiej polityce zasługują chyba na obszerny materiał, by dobrze wytłumaczyć co, kto, jak...

Jak nie zostać skreślonym

Poznajecie się. Pierwsza randka, druga, trzecia..... a nie, czekaj... No właśnie, trzeba coś zrobić, żeby w ogóle na pierwszej się nie zakończyło. Tym razem spróbuję, bazując na własnych doświadczeniach oraz usłyszanych historiach wywnioskować, co robimy nie tak już na samym początku znajomości. Od razu zaznaczę - dotyczy to osób poznanych poprzez chociażby Badoo, Sympatię, czy tam inne Tindery. Generalnie pierwszym błędem i to dotyczącym obu stron jest sytuacja, w której zbytnio odwlekamy pierwsze spotkanie. Każdy się chyba zgodzi, że internetowa konwersacja a rozmowa w realu to dwie odrębne sprawy. Ich wspólnym mianownikiem jest praktycznie używany doń język. Zaczyna się od tego, że zdjęcia nie oddają pełni tego, jak dana osoba wygląda. Podobną sytuację mieliśmy w ostatniej edycji programu Rolnik Szuka Żony , gdy kandydatka jednego z rolników okazała się wyglądać zupełnie inaczej na zdjęciach, niż wizytówce. Ale nie o samo zdjęcie chodzi - może się okazać, że za dużo dowiec...