Przez moje ręce przewinęło się kilka różnych telefonów, od Sony Ericssona (pamiętacie jeszcze tę markę?) po myPhone skończywszy. Tym razem chciałbym jednak opisać produkt hmmm....nieco wyjęty z rzeczywistości, troszkę wręcz tandetny, ale mający w sobie to coś. Przed wami Telefunken Selfie TS2.
Ale co to jest, co to za marka? - zapyta ktoś. Bardzo słusznie. Na dobrą sprawę to o samej firmie nie wiadomo zbyt wiele, poza tym, że oficjalnie nazywa się TELEFUNKEN Elektroakustik (to z niemiecka), ale zarejestrowana jest w South Windsor w stanie Connecticut. Przynajmniej z jej treści można się dowiedzieć, że produkuje raczej sprzęt związany z estradą, głównie mikrofony i oprzyrządowanie do nich. Skąd więc pomysł na telefon? Ciężko powiedzieć, aczkolwiek na rynku jakiś czas później pojawiło się jeszcze kilka innych modeli: Lima, Foxtrot czy Outdoor. Zapewne niezbyt wiele z tego wyszło, gdyż owe modele pochodzą z 2016 roku. Bym zapomniał, w ofercie są jeszcze telewizory Telefunken.
Jak w ogóle stałem się posiadaczem najtańszego smartfona z zupełnie nieznanej firmy? Poirytowany już ciągłymi problemami ze sprzętem pewnej firmy z Korei (notabene i tak tanim, więc nie mogłem zbyt wiele wymagać) i tak zacząłbym rozglądać się za czymś innym. Pech (albo fart, zależy jak do tego podejść) chciał, że w jednej z sieciówek oferujących elektronikę z okazji otwarcia nowego sklepu padło kilka promocji, w tym ów Telefunken w cenie....100 złotych!
Podobno normalna cena wynosiła 200 złotych i tu też pojawia się pytanie, w jaki sposób to się w ogóle w Polsce pojawiło? Pozwólcie, że nawiążę do pewnego filmu:
Witek: Ksiądz proboszcz potrzebuje pagiery.
Śliwiak: Dzięki Bogu, to już ostatnia partia będzie. Powiedz księdzu, że jutro przywiozę.
W: Z rana to on spowiada, kazał przywieźć.
Ś: A jak kazał to kazał. Zaraz z magazynu przyniosę. Matko Bosko, toż ksiądz proboszcz mi życie uratował z tymi pagierami. Nabrał ja ich do hurtowni jak głupi a ostrzegali mnie, że jak komórkowe wejdą to pagiery nie pójdą, i tak było. Gdyby nie pomysł księdza proboszcza to ja bym popłynął...
Cóż, być może jakaś osoba odpowiedzialna za zamówienia nabrała Telefunkenów a gdy nie schodziły to jakiś swego rodzaju odpowiednik proboszcza z Królowego Mostu postanowił opchnąć je za grosze. Swoją drogą, to nawet zadziałało. O ile pamiętam, to otwarcie było bodaj o godzinie 10., zaś o 12 (gdy przyszedłem) to zostało ledwie kilka sztuk a półka była opróżniona. Ostatecznie i tak nie poznałem nikogo, kto by jakikolwiek sprzęt tej marki posiadał.
Jak się miało okazać, w myśl zasady ile dałeś, tyle przejechałeś, telefonem zbyt wiele się nie nabawiłem. Ale o tym później.
Z kwestii czysto formalnych: ekran ma 3,5 cala (choć sprawia wrażenie znacznie mniejszego, zwłaszcza, gdy przyjdzie do pisania czegokolwiek), zarówno pamięci wbudowanej, jak i RAM-u mamy po 512 MB (ale da się rozszerzyć poprzez włożenie karty pamięci, jakże potrzebnej w tym przypadku), bateria litowo-jonowa ma 1350 mAh pojemności (ilość bardzo, bardzo mizerna) i jedno rdzeniowy procesor o częstotliwości 1,2 GHz. Całość działa pod kontrolą systemu Android 4.4.2 KitKat. Co ciekawe a godne zauważenia to fakt, że telefon posiada 2 sloty na karty SIM, aczkolwiek nie było mi nigdy dane móc przetestować akurat tego rozwiązania w pełni.
Urządzenie znajduje się w standardowym pudełku z jednak dość znacznie wyeksponowaną nazwą marki. W środku podobnie: telefon plus kilka akcesoriów. Żadnych udziwnień. Co plus, to w zestawie znajduje się dodatkowa pokrywka tylnej obudowy. U mnie trafiły się biała i czerwona, ale dostępne są jeszcze żółta i niebieska.
To, co jednak trzeba oddać, to fakt, że Selfie TS2 wygląda naprawdę przyjemnie. Wygodnie leży w dłoni, plastik z którego wykonana jest obudowa choć gładki, nie sprawia problemów w obsłudze.
A tak odnośnie wspomnianych slotów na karty SIM: tak niewygodnych nigdy w życiu nie uświadczyłem. Za każdym razem musiałem mocno uważać, by karty nie wepchnąć za daleko. Jednego razu mi się tak jednak przydarzyło i dopiero z pomocą noża kuchennego udało się ją wyjąć. Co ciekawe, slot dalej funkcjonował poprawnie.
Dziwnym trafem, zamiast wspomnianych 512 megabajtów pamięci wewnętrznej, dostępnych było tylko.... 155. Co gorsza, momentalnie były zapychane przez rozmaite systemowe aplikacje (których niestety nie dało się odinstalować), przez co miewałem problem nawet z..... wysyłaniem/odbieraniem SMS-ów, gdyż nie wystarczało pamięci na ich przechowywanie. Rozwiązaniem było regularne czyszczenie pamięci podręcznej każdej aplikacji. Muzyka i zdjęcia rzecz jasna lądowały na karcie pamięci.
Nazwa Selfie nie pochodzi z byle powodu - w 2015 nie było jeszcze zbyt wielu telefonów z przednim aparatem, i mogła być swego rodzaju nobilitacją. 2 MPix z przodu, 5 z tyłu. Szału na obecne czasy nie ma, ale w 2015 to nie był taki zły wynik, zwłaszcza za taką cenę. Swoją drogą, grupą docelową producenta miała być młodzież, stąd też właśnie przedni aparat czy całkiem interesujący, nie toporny design. Telefunken mógł zaszaleć, ale...
Bateria była, oprócz braku pamięci, piętą achillesową telefonu. Niezwykle mała, jak na ówczesne czasy pojemność sprawiała, że na jednym ładowaniu nie dało się korzystać zbyt długo. W praktyce wyglądało to tak, że mając w pełni naładowaną baterię rano, wieczorem musiałem urządzenie znów podłączać do prądu. Nie jest to niczym nowym w obecnych smartfonach, lecz mowa tu o nowym wówczas urządzeniu. Po 5 latach (przez większość czasu spędzonych w szafce) jest w stanie wytrzymać maksymalnie 4-5 godzin. Co ciekawe, po podłączeniu do prądu i ponownym uruchomieniu pokazuje ~60% naładowania.
Nie wiem czy to przyzwyczajenie po dość dużym, obecnie przeze mnie używanym Xiaomi, ale ekranowa klawiatura QWERTY była zwyczajnie zbyt mała, by móc komfortowo na niej pisać.
Ile dałem, tyle przejechałem? Z Telefunkenem rozstałem się po nieco ponad pół roku użytkowania i mogłem nieco odetchnąć od ciągłych komunikatów o braku pamięci, czy chronicznym niedoborze prądu w baterii.
Wniosek? Telefonik fajny dla kogoś, kto chce podarować go swemu kilkuletniemu dziecku, którego nieduże palce poradzą sobie z małą klawiaturą a przy okazji na tych kilka godzin będzie miało zajęcie. O ile oczywiście uda się nań wykonać cokolwiek, z racji braku pamięci.
Komentarze
Prześlij komentarz