Przejdź do głównej zawartości

Legalizacja medycznej marihuany

Szczęść Boże,
Czołem Wielkiej Polsce!

W dniu wczorajszym, tj. 22 VI ad. 2017 Sejm poparł projekt ustawy o medycznej marihuanie (440 głosów za, 2 głosy przeciw). Gdy JE Andrzej Duda podpisze tę ustawę to wiele osób chorych na nowotwory i choroby układu nerwowego będzie mogła odetchnąć z ulgą, jednakże nie do końca. Ale o tym później.

Właściwości lecznicze marihuany są powszechnie znane. Cannabis jest przydatny w leczeniu SM, jaskry, padaczki, nowotworu, miażdżycy czy cukrzycy. a nawet choroby Parkinsona. Znanych jest wiele przypadków uleczenia lub zatrzymania rozwoju choroby po regularnym paleniu jointów. Dlaczego zatem z legalizacją oleju z konopi (nie zawiera THC) zwlekano tak długo?
W dużej mierze to 'zasługa' czarnego rynku. Jak wiemy, nietrudno jest dostać 'towar', aczkolwiek pełen jest on różnych substancji szkodzących - można mówić, że jest 'czysty' ale taki nigdy nie będzie.



Dlaczego w pierwszym akapicie użyłem zwrotu 'nie do końca'? Otóż nie będzie upraw konopi w Polsce. Jak podaje portal cannabisnews.pl, rośliny miałyby być sprowadzane z zagranicy a farmaceuta miałby przygotować leki na podstawie recepty. To rodzi podejrzenie, że cena takich preparatów będzie dosyć wysoka, na co nie będzie mogła pozwolić sobie duża część chorych. Pomysłodawca, poseł Piotr Liroy-Marzec proponował by uprawy miały miejsce w Polsce - konopie indyjskie do celów medycznych, po uzyskaniu odpowiedniego pozwolenia, uprawiałyby ośrodki i instytuty naukowe w kraju. Mielibyśmy wtedy swoistą uprawę narodową. Ostatecznie pomysł okrojono w obawie, że uprawy zaczną pełnić funkcję 'marihuany rekreacyjnej'.

Osobiście uważam, że 'zajaranie jointa' już dawno powinno być dozwolone na takich samych zasadach jak np. palenie papierosów (de facto dużo bardziej trujące niż zajaranie) lub picie alkoholu. Niemniej, ustawa o medycznej marihuanie to krok w dobrą stronę, jednak to tylko kropla w morzu potrzeb.

Zostańcie z Bogiem,
Czołem Wielkiej Polsce!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Serbia - niedoceniany kraj w sercu Bałkan

Bajkę o tytule Asterix i Obelix zna niemal każdy. Jednym z jej głównych wątków jest walka małej galicyjskiej wioski z Imperium Rzymskim, w której Galowie stawiają najeźdźcy dziki opór. Dlaczego od tego zacząłem? Otóż jest w Europie kraj, który de facto otoczony przez inaczej myślących sąsiadów, uparcie trzyma się swojego zdania, pomimo nacisków z zewnątrz. Jest więc niczym owa galijska wioska. W czym tkwi sekret, skąd owa siła do trwania przy swoim , pomimo wyśmiewania i wyszydzania? Dlaczego w ogóle tak się stało? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wybrałem się do Serbii (o której mowa), by dokładnie to poznać i zrozumieć. Zapraszam zatem na opowieść o wycieczce do tego unikatowego kraju! Na początku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wybrałem się właśnie do Serbii? Chcąc na Bałkany mogłem przecież wziąć Chorwację, Macedonię, Albanię, Czarnogórę czy ewentualnie Bułgarię. Wymieniłem te kraje nieprzypadkowo. To właśnie one pojawiają się w głowie większości po połącze...

Zbigniew Stonoga

Co prawda nie tutaj, lecz na prywatnym profilu opisałem jakiś czas temu sylwetki kilku polityków. Tym razem chciałbym poruszyć temat osoby może nie związanej stricte z polityką, ale kręcącej się w jej okolicach, zarazem przedsiębiorcy, politycznego więźnia, autora piosenek, właściciela fundacji oraz kogoś, kto wie chyba trochę za dużo: Zbigniewa Stonogi. Z kwestii czysto formalnych: p. Stonoga urodził się w 1974 roku z Ozimku (woj. opolskie). Posiada wykształcenie średnie techniczne. Żonaty, ma jednego syna. O jego wcześniejszych etapach kariery politycznej można powiedzieć tylko, że jakaś tam była. Był związany z parlamentarzystami Samoobrony takimi, jak Wanda Łyżwińska czy Sławomir Izdebski (organizator nieudanych protestów rolników w 2015). Podobno doradzał również Andrzejowi Lepperowi, aczkolwiek któregoś razu Stonoga miał być przezeń określony mianem niebezpiecznego . Lata 2014-2015 w polskiej polityce zasługują chyba na obszerny materiał, by dobrze wytłumaczyć co, kto, jak...

Jak nie zostać skreślonym

Poznajecie się. Pierwsza randka, druga, trzecia..... a nie, czekaj... No właśnie, trzeba coś zrobić, żeby w ogóle na pierwszej się nie zakończyło. Tym razem spróbuję, bazując na własnych doświadczeniach oraz usłyszanych historiach wywnioskować, co robimy nie tak już na samym początku znajomości. Od razu zaznaczę - dotyczy to osób poznanych poprzez chociażby Badoo, Sympatię, czy tam inne Tindery. Generalnie pierwszym błędem i to dotyczącym obu stron jest sytuacja, w której zbytnio odwlekamy pierwsze spotkanie. Każdy się chyba zgodzi, że internetowa konwersacja a rozmowa w realu to dwie odrębne sprawy. Ich wspólnym mianownikiem jest praktycznie używany doń język. Zaczyna się od tego, że zdjęcia nie oddają pełni tego, jak dana osoba wygląda. Podobną sytuację mieliśmy w ostatniej edycji programu Rolnik Szuka Żony , gdy kandydatka jednego z rolników okazała się wyglądać zupełnie inaczej na zdjęciach, niż wizytówce. Ale nie o samo zdjęcie chodzi - może się okazać, że za dużo dowiec...