Rok 2010 był wręcz idealnym zwieńczeniem jakże burzliwej pierwszej dekady XXI wieku: mieliśmy Smoleńsk, wybory prezydenckie, powódź, Kubica jeździł całkiem udanie w barwach Renault, Małysz rozpoczął (jak się miało potem okazać) swój ostatni sezon, zaś Złotopolscy (pamiętacie?) zniknęły z anteny. Z drugiej strony, wulkan Eyjafjallajoekull wybuchł, co trochę sparaliżowało Europę. W Vancouver odbyły się Igrzyska, zaś w RPA - MŚ w Piłkę Nożną. No i w Afryce było jeszcze całkiem spokojnie, choć Bliski Wschód już dawał o sobie znać (jak zwykle w sumie).
Dla mnie osobiście, 2010 również był całkiem interesujący - rozpocząłem drugą klasę gimbazjum, pierwszy raz w życiu się zakochałem, oraz stałem się szczęśliwym posiadaczem tytułowego telefonu.
Teraz chcę, abyśmy się dobrze zrozumieli: wiadomo, tekst pisany można interpretować na całe multum sposobów, czasem ktoś, nawet w tak błahym temacie jak opis telefonu może się obrazić. Otóż, dla nas, dzieciaków z prowincji, dostęp do technologii bywał nieco utrudniony. Dla niektórych może to wydawać się dziwne, ale dla niektórych z nas nawet na przełomie dekad, jedynym źródłem dostępu do Internetu były lekcje informatyki, na których i tak trzeba było się zajmować czymś, co kazał nauczyciel. Dlatego też wszelkie kółka informatyczne miały takie obłożenie, gdyż na nich można było zająć się czymś przyjemniejszym: przejrzeć Wiochę czy Naszą Klasę (nieważne, że logowało się na nią dość rzadko), zagrać w gry na Giercowni, niektórzy nawet korzystali już z Wykopa.
Stąd też fakt, że ktoś dorobił się jakiegoś bardziej, że się tak wyrażę, nowoczesnego telefonu, niż używane Nokie czy Sony Ericsson'y odziedziczone po starszym rodzeństwie, miał swoje 5 minut zainteresowania. Co prawda, już powoli pojawiały się LG Cookie z dotykowym ekranem obsługiwanym rysikiem, ale telefon działający na dotyk palca, w dodatku z wysuwaną klawiaturą qwerty - to dopiero było coś!
Tak też po dorabianiu nieco na plantacjach przy zbiorze owoców i ubłaganiu rodziców, w wakacje owego 2010 roku nabyłem wówczas fantastycznego Samsunga Delphi. O jakiż ja byłem dumny. To był właśnie początek zjawiska dość powszechnego dzisiaj, czyli coraz większego wpływu telefonów na nasze życie, choćby przez to, że przejmowały coraz więcej funkcji dostępnych wcześniej wyłącznie na komputerach. Bez czego trudniej jest dzisiaj się obyć? Bez komputera czy telefonu (smartfona)?
Nawiasem mówiąc - pełnowymiarowa klawiatura, pomimo niedużych rozmiarów była bardzo przydatna w wymianie setek sms-ów z ową Sympatią (pewnie i tak tego nie ujrzysz, ale wiedz, że cię pozdrawiam). Przyciski, choć dosyć miękkie (czego spodziewać się po telefonie), to działały naprawdę sprawnie, nie przycinały się i wraz z biegiem czasu się nie wyrabiały. Nie musiałem upewniać się, czy dana litera aby na pewno została wybrana, po prostu wszystko działało tak, jak powinno. I już. Nawet, gdy po niespełna dziesięciu latach od zakupu wyciągnąłem go z szafki, przyciski działały sprawnie i gdyby nie upadek, to służyłby mi znacznie dłużej, ale o tym za chwilę.
Mogę śmiało powiedzieć, że odnośnie jakości wykonania (o wytrzymałości nie wspominając) moglibyśmy się wzorować patrząc na sprzęt sprzed kilkunastu lat.
Dla mnie osobiście, 2010 również był całkiem interesujący - rozpocząłem drugą klasę gimbazjum, pierwszy raz w życiu się zakochałem, oraz stałem się szczęśliwym posiadaczem tytułowego telefonu.
Teraz chcę, abyśmy się dobrze zrozumieli: wiadomo, tekst pisany można interpretować na całe multum sposobów, czasem ktoś, nawet w tak błahym temacie jak opis telefonu może się obrazić. Otóż, dla nas, dzieciaków z prowincji, dostęp do technologii bywał nieco utrudniony. Dla niektórych może to wydawać się dziwne, ale dla niektórych z nas nawet na przełomie dekad, jedynym źródłem dostępu do Internetu były lekcje informatyki, na których i tak trzeba było się zajmować czymś, co kazał nauczyciel. Dlatego też wszelkie kółka informatyczne miały takie obłożenie, gdyż na nich można było zająć się czymś przyjemniejszym: przejrzeć Wiochę czy Naszą Klasę (nieważne, że logowało się na nią dość rzadko), zagrać w gry na Giercowni, niektórzy nawet korzystali już z Wykopa.
Stąd też fakt, że ktoś dorobił się jakiegoś bardziej, że się tak wyrażę, nowoczesnego telefonu, niż używane Nokie czy Sony Ericsson'y odziedziczone po starszym rodzeństwie, miał swoje 5 minut zainteresowania. Co prawda, już powoli pojawiały się LG Cookie z dotykowym ekranem obsługiwanym rysikiem, ale telefon działający na dotyk palca, w dodatku z wysuwaną klawiaturą qwerty - to dopiero było coś!
Tak też po dorabianiu nieco na plantacjach przy zbiorze owoców i ubłaganiu rodziców, w wakacje owego 2010 roku nabyłem wówczas fantastycznego Samsunga Delphi. O jakiż ja byłem dumny. To był właśnie początek zjawiska dość powszechnego dzisiaj, czyli coraz większego wpływu telefonów na nasze życie, choćby przez to, że przejmowały coraz więcej funkcji dostępnych wcześniej wyłącznie na komputerach. Bez czego trudniej jest dzisiaj się obyć? Bez komputera czy telefonu (smartfona)?
Nawiasem mówiąc - pełnowymiarowa klawiatura, pomimo niedużych rozmiarów była bardzo przydatna w wymianie setek sms-ów z ową Sympatią (pewnie i tak tego nie ujrzysz, ale wiedz, że cię pozdrawiam). Przyciski, choć dosyć miękkie (czego spodziewać się po telefonie), to działały naprawdę sprawnie, nie przycinały się i wraz z biegiem czasu się nie wyrabiały. Nie musiałem upewniać się, czy dana litera aby na pewno została wybrana, po prostu wszystko działało tak, jak powinno. I już. Nawet, gdy po niespełna dziesięciu latach od zakupu wyciągnąłem go z szafki, przyciski działały sprawnie i gdyby nie upadek, to służyłby mi znacznie dłużej, ale o tym za chwilę.
Mogę śmiało powiedzieć, że odnośnie jakości wykonania (o wytrzymałości nie wspominając) moglibyśmy się wzorować patrząc na sprzęt sprzed kilkunastu lat.
W kontekście parametrów nie było już tak oszałamiająco. Zaledwie 30 megabajtów pamięci wewnętrznej irytowało, ale dało się ją powiększyć poprzez kartę micro SD o całe 2 gigabajty (!). Jako, że nie działał pod kontrolą Androida, nie dało się zainstalować na nim zbyt wielu aplikacji, co sprawiało, że bateria działała... wieczność. Przeszukując trochę informacji natknąłem się na zapis, iż w stanie spoczynku (czyli włączony, ale nieużytkowany) mógł przeleżeć całe 670 godzin! To tak, jakby 1 lutego (zakładając, że nie był to rok przestępny) minutę po północy odłączyć go od ładowania, komunikat o rozładowaniu baterii, przynajmniej teoretycznie, pojawiłby się 28 lutego o godzinie 22. Tak, niespełna 28 dni! Coś, co jest niemal nie do pomyślenia w obecnych smartfonach jeszcze dekadę temu nie było niczym wielkim.
Sam sposób, w jaki przestał działać jest dość specyficzny. Otóż, podczas jazdy na rowerze upadł mi na ziemię. Nic szczególnego, lecz w locie zdążył się rozłożyć (konstrukcja wskutek wielu rozkładań i składań musiała się, rzecz jasna, wyrobić). Pech chciał, że w takiej pozycji upadł na asfalt i się wyłączył. Ciężko powiedzieć, co dokładnie mu się przydarzyło, gdyż nie był zarysowany, ale nie chciał się złożyć. Potem nie chciał się rozłożyć. Próby włączenia kończyły się fiaskiem, zaś po kilku latach spędzonych w szafce pokazywało się jedynie logo producenta i... cisza. Myślę, że gdyby nie ów incydent, to na potrzeby napisania tego felietonu byłbym w stanie normalnie go włączyć i przetestować.
Ekran miał 2,6 cala przekątnej i był naprawdę wyraźny. Ciężko było wymagać, by w słońcu wszystko było widać, ale spełniał swe zadanie. Problemów z głośnikiem nie było - działał czysto, zaś fabryczne słuchawki były sprawne dłużej, niż sam telefon. Podobnie z ładowarką.
Co prawda, BlackBerry w ubiegłym roku podjęło się próby wskrzeszenia idei telefonów z pełną klawiaturą, lecz nie pomyślało, by zastosować mechanizm jej wysuwania. A myślę, że byłaby to całkiem interesująca koncepcja. Nawet, gdyby wziąć na warsztat opisywanego Delphi, powiększyć możliwie wyświetlacz, zamontować mocniejszą baterię i procesor, dorzucić więcej pamięci a nad całością czuwałby czysty Android, to urządzenie mogłoby być łakomym kąskiem i z pewnością miałoby wielu nabywców. Kto wie, może ten felieton czyta jakiś CEO Samsunga lub innego producenta elektroniki? Pomyśl nad tym, myślę, że warto. Ja na pewno takie urządzenie zakupię.
Komentarze
Prześlij komentarz