Przejdź do głównej zawartości

Białoruś - co dalej?

Na temat ostatnich wyborów prezydenckich w kraju położonym zaraz za Bugiem pisać wiele nie trzeba. Wydarzyło się to, co się wydarzyło i sytuacja w Mińsku, Brześciu, Grodnie czy Homlu jest, krótko mówiąc, nieciekawa.

Masowe manifestacje, krwawo tłumione przez służby, przypadki przechodzenia policjantów czy żołnierzy na stronę zbuntowanego społeczeństwa. Z drugiej strony - manifestacje popierających Łukaszenkę. Z jednej strony, kolejna kadencja urzędującego Prezydenta, z drugiej - samozwańcze ogłoszenie Swietłany Cichanowskiej Prezydentem. Społeczeństwo podzielone niczym w Polsce, choć w nieco innych proporcjach. Z jednej strony, ludzie młodzi, pracownicy i mieszkańcy miast, z drugiej - osoby starsze i mieszkańcy mniejszych miejscowości. Z jednej strony - rosyjskie wojska zmierzające w stronę Białorusi, z drugiej - białoruskie wojska, podążające w stronę Polski. Można wręcz rzec - anarchia, którą coraz trudniej opanować.

No i Łukaszenka, który nie wiadomo dobrze, gdzie się znajduje.

A zapowiadało się to wszystko zupełnie nieźle. Aleksander Grigorijewicz, reprezentant klasy średniej niższej, który w dzieciństwie zaznał biedy i jeszcze jako dziecko musiał pracować, by mieć na utrzymanie (pensja matki wynosiła.... 20 USD miesięcznie), który potem powoli wspinał się po szczeblach Partii. Głoszący hasła walki z urzędnikami i korupcją, poprawy bytu ludności (zwłaszcza tej ze wsi). Prowadzący całkiem ciekawy styl rządzenia, który dobrze widać tutaj.

Potem, sztucznie podniósł płace (brzmi znajomo, prawda?), co doprowadziło do wysokiej inflacji i zapaści gospodarczej, czy też utrzymywał nierentownych przedsiębiorstw. Inicjatywa szczytna, lecz funkcjonowały one tak, jak niemal wszystkie jeszcze za czasów PRL-u. Efekt? 20 tysięcy traktorów z fabryki w Mińsku, których.... nie ma kto kupić! Cóż, bezrobocia praktycznie nie ma, ale cóż to za praca? Wypisz wymaluj, gospodarka PRL-u.

Wprowadzona w 1995 roku flaga, nawiązująca do flagi Białoruskiej SRR zastąpiła tradycyjną biało-czerwono-białą

Historyczna flaga Białorusi, którą posługują się manifestujący

Reasumując, można rzec, że z obietnic się wywiązał. Urzędników beształ, zakładów nie pozamykał, z Rosji sprowadził tani gaz i ropę. Ale czy gospodarka takiego państwa jak Białoruś byłaby w stanie realnie funkcjonować bez pomocy/uzależnienia się od innego, silniejszego kraju? Nie.

Tylko, że w tym wszystkim fałszował wybory czy referenda, zamykał opozycjonistów, nie dopuszczał przedstawicieli OBWE do kontroli wyborów. De facto, zamknął kraj dla państw ościennych (trzeba kombinować z paszportem i wizą, by móc się dostać na terytorium Białorusi). 

Ale czy w Polsce jest wiele inaczej? Można rzec, że dzieje się to samo, tylko wykonywane jest to znacznie subtelniej. Opozycyjne partie są pomijane i przemilczane (Konfederacja przed wyborami parlamentarnymi), działacze są zamykani (choćby Mateusz Piskorski), wybory są fałszowane (tak jak samorządowe w 2014). Do tego, płace są sztucznie podnoszone i ich faktyczna wysokość nijak się ma do wartości a urzędnicy i politycy od czasu do czasu bywają sądzeni na procesach pokazowych (afera reprywatyzacyjna). No i artyści są banowani a Partia może niemal wszystko, o czym Kazik doskonale się przekonał.

Podczas spotkania z pracownikami Mińskiej Fabryki Traktorów Kołowych, Łukaszenka przekonywał, że rozpisze nowe wybory, lecz najpierw wprowadzi nową Konstytucję. Co chce w istniejącej zmieniać, to nie wiem, ale zapoznałem się jej treścią, i można tam znaleźć choćby:

  • Art. 1.: Republika Białoruś jest jednolitym demokratycznym socjalnym państwem prawa.
  • Art. 4.: Demokracja w Republice Białoruś jest realizowana na zasadzie różnorodności ugrupowań politycznych, ideologii i poglądów.
  • Art. 33.: Każdy ma zagwarantowaną wolność poglądów, przekonań i swobodne ich wyrażanie. (...) Monopolizacja środków masowego przekazu przez państwo, organizacje społeczne, lub indywidualnych obywateli, a także cenzura są niedozwolone.
A to tylko kilka przykładów. Co zatem miałoby się znaleźć w nowej Konstytucji? To chyba sam Aleksander Grigoijewcz wie..

Ale, do czego może teraz dojść? Rozważmy potencjalne scenariusze:

  • pokojowe przekazanie władzy (wariant niezbyt realny) - nacisk i opór zdeterminowanej ludności może doprowadzić do tego, że Łukaszenka odpuści i zgodzi się oddać władzę. Oczywiście, nie ot tak, zapewne postawi pewne warunki, na które i tak Naród nie będzie chciał przystać. Przynajmniej teoretycznie
  • powtórka z Rumunii, gdzie wojsko przeszło na stronę protestujących i zabiło Ceausescu (wariant względnie realny, ale nie oderwany od rzeczywistości)
  • wojna domowa (wariant najbardziej prawdopodobny) - dojdzie do tego, gdy obie strony konfliktu nie odpuszczą. Wołodia z Rosji na pewno zaraz pospieszy z pomocą i będzie realizował plan, zapoczątkowany jeszcze w ubiegłym wieku przez Borysa Jelcyna. Ustalono wówczas, że Federacja Rosyjska i Republika Białoruś staną się Federacją Rosji i Białorusi. Putin oczywiście nie chciał o takim rozwiązaniu słyszeć, chciał Białoruś ściśle w swych granicach. Rosja wówczas poprze obecną władzę, NATO, UE czy OBWE poprą opozycjonistów i ludzie zaczną masowo ginąć. Niewykluczone, że i Polacy wezmą w tym udział (daj Boże żeby nie)
  • podział kraju na 2, lub 3 części (wariant mało realny, ale również nie oderwany od rzeczywistości). Jak wiadomo, podczas wojny pojawiają się różne stronnictwa. Mało kto wie, iż po 1989 powstał projekt utworzenia drugiej Polski w granicach przedwojennych. Namiastka takiego państwa istniała na Litwie w latach 1991-1992, zaś Białoruś i Ukraina gotowe były na ustępstwa terytorialne, byle tylko uzyskać niepodległość. Projekt ten odżył w 2015 roku, podczas konfliktów na Ukrainie i dotyczył Lwowa. Nie jest wykluczone, że pomysł powróci w kontekście zachodnich i północno-zachodnich ziem, głównie Grodna, Brześcia i okolic. Jednym słowem, inspirowany przez ludność polską (bądź jej mocodawców), która i tak na Białorusi miała się względnie dobrze. Biednie to biednie, ale, w odróżnieniu od Polaków na Litwie, mogła bez skrępowania uczyć się i porozumiewać po polsku. Z drugiej strony kraju może stać się podobnie, gdzie odżyją dążenia powrotu do granic Rosji. Tutaj są 2 scenariusze: albo Białoruś podzieli się na 3 części: polską na zachodzie, białoruską (stanowiącą niejako bufor pomiędzy Polską a Rosją), oraz rosyjska na wschodzie. Prawdopodobny jest również wariant do powrotu do granicy z czasów Międzywojnia. Wtedy mielibyśmy takie kondominia polsko-rosyjskie, działające pod kontrolą UE i OBWE.
  • przeczekanie, aż zbuntowana ludność da sobie spokój (względnie realny). Problem w tym, iż powyborcze protesty pojawiają się od 2001 roku i pytanie, czy Białorusini tym razem odpuszczą, czy wręcz przeciwnie. W Polsce też trzeba było trochę czasu, by władza teoretycznie ugięła się pod naporem Narodu. Słowo klucz: teoretycznie, ale to przysłowiowy temat na poemat.
Co Polska powinna zrobić? Mimo wszystko, istnienie Białorusi, jaka by ona nie była jest w interesie Polski. Stanowi ona swego rodzaju bufor przed Rosją i w przypadku ewentualnego ataku daje odrobinę więcej czasu na przegrupowanie wojsk, czy ewakuację ludności (albo i jej zaopatrzenie). Zarazem, powinna istnieć na nieco innych zasadach polityki zagranicznej, gdyż może stanowić rynek zbytu dla polskich towarów, na czym możemy tylko zyskać. Jaka była/jest Białoruś za czasów Łukaszenki - to wiemy. Jaka byłaby pod rządami Cichanowskiej? Prawdopodobnie obrałaby kierunek prozachodni, podobnie jak Ukraina, ale czy byłaby w stanie z tego skorzystać? Podejrzewam powtórkę z rozrywki, czyli masowy przyjazd Białorusinów do Polski, podobnie, jak ma to miejsce z ludnością ukraińską.

Co by nie było, to COŚ trzeba robić. Oczywiście nie siłowo, ale dyplomatycznie czy jako mediator - wszak granica Białorusi znajduje się raptem 200 kilometrów od Warszawy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Serbia - niedoceniany kraj w sercu Bałkan

Bajkę o tytule Asterix i Obelix zna niemal każdy. Jednym z jej głównych wątków jest walka małej galicyjskiej wioski z Imperium Rzymskim, w której Galowie stawiają najeźdźcy dziki opór. Dlaczego od tego zacząłem? Otóż jest w Europie kraj, który de facto otoczony przez inaczej myślących sąsiadów, uparcie trzyma się swojego zdania, pomimo nacisków z zewnątrz. Jest więc niczym owa galijska wioska. W czym tkwi sekret, skąd owa siła do trwania przy swoim , pomimo wyśmiewania i wyszydzania? Dlaczego w ogóle tak się stało? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wybrałem się do Serbii (o której mowa), by dokładnie to poznać i zrozumieć. Zapraszam zatem na opowieść o wycieczce do tego unikatowego kraju! Na początku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wybrałem się właśnie do Serbii? Chcąc na Bałkany mogłem przecież wziąć Chorwację, Macedonię, Albanię, Czarnogórę czy ewentualnie Bułgarię. Wymieniłem te kraje nieprzypadkowo. To właśnie one pojawiają się w głowie większości po połącze...

Zbigniew Stonoga

Co prawda nie tutaj, lecz na prywatnym profilu opisałem jakiś czas temu sylwetki kilku polityków. Tym razem chciałbym poruszyć temat osoby może nie związanej stricte z polityką, ale kręcącej się w jej okolicach, zarazem przedsiębiorcy, politycznego więźnia, autora piosenek, właściciela fundacji oraz kogoś, kto wie chyba trochę za dużo: Zbigniewa Stonogi. Z kwestii czysto formalnych: p. Stonoga urodził się w 1974 roku z Ozimku (woj. opolskie). Posiada wykształcenie średnie techniczne. Żonaty, ma jednego syna. O jego wcześniejszych etapach kariery politycznej można powiedzieć tylko, że jakaś tam była. Był związany z parlamentarzystami Samoobrony takimi, jak Wanda Łyżwińska czy Sławomir Izdebski (organizator nieudanych protestów rolników w 2015). Podobno doradzał również Andrzejowi Lepperowi, aczkolwiek któregoś razu Stonoga miał być przezeń określony mianem niebezpiecznego . Lata 2014-2015 w polskiej polityce zasługują chyba na obszerny materiał, by dobrze wytłumaczyć co, kto, jak...

Jak nie zostać skreślonym

Poznajecie się. Pierwsza randka, druga, trzecia..... a nie, czekaj... No właśnie, trzeba coś zrobić, żeby w ogóle na pierwszej się nie zakończyło. Tym razem spróbuję, bazując na własnych doświadczeniach oraz usłyszanych historiach wywnioskować, co robimy nie tak już na samym początku znajomości. Od razu zaznaczę - dotyczy to osób poznanych poprzez chociażby Badoo, Sympatię, czy tam inne Tindery. Generalnie pierwszym błędem i to dotyczącym obu stron jest sytuacja, w której zbytnio odwlekamy pierwsze spotkanie. Każdy się chyba zgodzi, że internetowa konwersacja a rozmowa w realu to dwie odrębne sprawy. Ich wspólnym mianownikiem jest praktycznie używany doń język. Zaczyna się od tego, że zdjęcia nie oddają pełni tego, jak dana osoba wygląda. Podobną sytuację mieliśmy w ostatniej edycji programu Rolnik Szuka Żony , gdy kandydatka jednego z rolników okazała się wyglądać zupełnie inaczej na zdjęciach, niż wizytówce. Ale nie o samo zdjęcie chodzi - może się okazać, że za dużo dowiec...